piątek, 9 października 2015

Przemiana herbatnikow - ze zwyczajnych na super kolorowe!


Piatek w Emiratach jest dniem wolnym od pracy, totez nie musze wczesnie wstawac, by przygotowac dla meza sniadanie.
Zaraz, wroc...
Nie musze wczesnie wstawac O ILE CORKA DA MI POSPAC. ;) W koncu matka jest sie w kazdy dzien tygodnia i od macierzynstwa nie bierze sie wolnego. 
Dzisiaj juz o godzinie 6 rano Lulu stanela kolo mojego lozka szepczac "mamo obudz sie, slonce juz swieci". Bezlitosna. :D 
Poczlapalam do lazienki, aby sie nieco "ocucic" przemywajac twarz i przypomniec sobie, jak sie w ogole nazywam. :P :D No dobrze, to teraz tylko kawa moze mnie uratowac! 
Maz chrapie. Dom posprzatany. Obiad ugotowany dzien wczesniej. No ale cos trzeba poczac z ta rozbrykana czterolatka, zreszta ona sama podsunela pomysl: "mamo, upieczmy babeczki!". Nawet juz zalozyla swoj fartuszek, gotowa do akcji. ;) "Ya rab, dziecko, miej litosc nad swoja zaspana matka!" - pomyslalam, ziewajac. 
Lyk kawy, drugi.
 Ok, wymyslilam! Zajmiemy sie dekorowaniem herbatnikow, w ten sposob unikajac pieczenia (spryciara :P ).



Zaczelam od zrobienia lukru w trzech roznych kolorach:




Nastepnie przygotowalam wszystkie potrzebne nam do pracy produkty. W szafce znalazlam posypki, slodycze, kolorowe, jadalne zele do pisania oraz najwazniejsze - tradycyjne herbatniki.


 


Slodycze  w naszym domu goszcza niezmiernie rzadko, gdyz preferujemy wyroby domowe, jednak tym razem ich zapas byl niezwykle przydatny. :)


Dzialamy. :) Lara sie niezwykle zaangazowala. 

W trakcie dekorowania ciastek wlaczylam sluchowisko "O Tadku Niejadku, babci i dziadku", aby Lara mogla pocwiczyc jezyk polski. Opowiesc o Tadku bardzo sie nam podobala, pasowala takze tematycznie do naszego zajecia. 
W momencie, gdy Tadek zawisl na balonie i poczul sie glodny oraz osamotniony, Lara stwierdzila ze wspolczuciem "biedny chlopiec, nie ma lodowki, zeby zjesc". :D Alhamdulillah, mysle, ze w tym momencie docenila, jakim blogoslawienstwem jest to, co mamy - pozywienie, dach nad glowa, rodzina. 


fot. www.ambelucja.pl



W takiej atmosferze powstaly nasze dekoracje. Robilam je rowniez z mysla o dzieciach moich kolezanek, ktore maja nas wkrotce odwiedzic. :)






Czesc ciastek wykorzystalam do nauki czytania, piszac na nich kilka prostych wyrazow jak "mama", "baba", "Lara", "kot" i na zyczenie corki "teyta", czyli babcia w dialekcie egipskim.






Nauka czytania dala dobre skutki, wyrazy podstawowe zostaly szybko opanowane, bo... czytanie z herbatnikow, ktore w nagrode mozna zjesc, to sama frajda! :)





Przygotowujac dla dzieci ciastka ze slodyczami zastanawialam sie, przyznam, w jaki sposob bedzie sie je jesc. o.O Lara zrobila mi wiec prezentacje. :D Najpierw trzeba zjesc zelkowego misia, potem odkleic dropsy i je zjesc, nastepnie czas na zlota monete, a na koniec do schrupania zostaje ciasteczko - ot i cala filozofia, przeciez dla dzieci to nic trudnego. ;)







Po piatkowej modlitwie, ktora dla mezczyzn odbywa sie obowiazkowo w meczecie, wspolnie obejrzelismy film familijny "Charlie i fabryka czekolady", co juz zupelnie oslodzilo nam dzisiejszy dzien. 
Mialam bardzo szczesliwe dziecinstwo i tego typu filmy, ktore teraz ogladam z Lara (dobry pretekst :D ) pozwalaja mi czasem poczuc sie jak za dawnych lat, gdy bylam w wieku mojej corki - chetnie do tych momentow wracam w swoich wspomnieniach. :)

fot. www.tustolica.pl


Moj ulubiony (najsmieszniejszy) bohater z filmu "Charlie i fabryka czekolady", Augustus. fot. www.film.wp.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz