piątek, 24 maja 2019

Ramadanowy pamiętnik, kontynuacja


W trakcie ramadanu jestem bardzo wyczulona na nieubłaganie mijający czas. Mając doświadczenie z lat poprzednich wiem, jak szybko przeminie miesiąc postu, pozostawiając żal i niedosyt, jeśli nie przeżyło się go sumiennie i pełną piersią.
Jesteśmy teraz w drugiej połowie świętego miesiąca  i jeśli ktoś uzmysłowił sobie właśnie, że do tej pory siedzenie na kanapie przed telewizorem było wygodniejsze, niż na przykład pójście do meczetu na modlitwę tarałih, to przyznam, że faktycznie! Kanapy potrafią być bardzo wygodne, szczególnie, jeśli jesteśmy strudzeni postem, ale po pierwsze, od siedzenia na nich pośladki robią się płaskie, a po drugie, c'mon, czy nie szkoda tak marnować dane nam szanse?





Memento mori! Może jest to ostatni ramadan w naszym życiu, starajmy się więc dobrze go wykorzystać. Pomyślcie tylko o tym, że ramadan zaczął się szóstego maja, a muzułmanie, którzy zmarli piątego, czyli tylko dzień wcześniej,  nie zdążyli już go powitać...



Prorok Mohamed powiedział: Kiedy wierzący jest blisko śmierci, przychodzą do niego aniołowie miłosierdzia. Kiedy dusza zostanie zabrana z ziemi, aniołowie owijają ją w biały jedwab i unoszą ją do bramy Raju. Tam wszyscy mówią: "Nigdy nie czuliśmy zapachu słodszego, jak ten, jaki otacza tę duszę". Mówią też: "Pozwólcie mu odpocząć. On dopiero co przyszedł z Cierpiącego Świata".




Część z osób czytających ten post, będzie może zaskoczona, że we wpisie o obchodach ramadanu poruszam temat śmierci, w końcu to nie Wszystkich Świętych. Jednak w islamie o śmierci się nie zapomina. Myśl o niej ma nam towarzyszyć we wszystkich sytuacjach życiowych, a jednym z  najważniejszych powodów, dla których podejmujemy wyzwanie, jakie niesie ze sobą ramadan, jest nadzieja, że nasza dusza po śmierci zostanie zbawiona.



"Każda dusza zakosztuje śmierci i w Dniu Zmartwychwstania zostaną wam w pełni dane nagrody. A ten, kto zostanie odsunięty od ognia i wprowadzony do Ogrodu, ten osiągnął szczęście. Bo życie tego świata, to tylko złudne używanie." (Koran, 3:185)







W drodze do meczetu.


W jeden z ramadanowych weekendów, wybraliśmy się na nocną wyprawę do Abu Zabi. Jej celem było odwiedzenie meczetu Szejka Zayeda oraz odprawienie tam porannej modlitwy. 




Meczet Szejka Zayeda to wizytówka Abu Zabi.






Suhur zjedliśmy więc wcześniej, niż zazwyczaj i najedzeni wyruszyliśmy w drogę. Po modlitwie fadżr rozpoczyna się post i nie mielibyśmy już możliwości spożycia żadnego posiłku.
Jednak ze względu na ilość wypitej na suhur wody, pierwszym miejscem, które musieliśmy odwiedzić, była toaleta. 🙈





Trochę brokatu. 😍






Słynny meczet jest jednym z najpiękniejszych miejsc, w których miałam okazję się modlić  i oddawać zadumie. Jest on bardzo okazały, dzięki czemu można  odczuć podniosłą atmosferę, jaka w nim panuje. Dodatkowo, w porze nocnej nie ma w nim turystów i jest niemal pusty, co pogłębia uczucie majestatycznej specyfiki tego miejsca.




Meczet wygląda zjawiskowo również w nocy. 





Odbicie w wodzie. 



W meczetach kobiety i mężczyźni modlą się w osobnych salach, toteż rozdzieliliśmy się z mężem  i każdy poszedł w swoją stronę. 



Yalla, idziemy się modlić.  😃



Na miejscu oczywiście można dokonać ablucji, jeśli ktoś znajduje się w stanie nieczystości wedle wytycznych w islamie i po obmyciu się, udałyśmy się z córką do sali modlitewnej.




Toaleta w meczecie. 




Woda pitna.



Zdobienia na kafelkach. 




Lara niewyspana, ale bardzo szczęśliwa.



 










Zostało nam jeszcze trochę czasu, więc czytałyśmy Koran. W sali znajdowały się również inne kobiety, które także były zajęte studiowaniem Świętej Księgi.


Czekając na rozpoczęcie modlitwy. 



Mój kwiatuszek. ⚘🌷🥀




Modlitwa na takim dywanie to prawdziwa przyjemność. 




Koran. 




Księga, w której zawarta jest cała mądrość tego świata. 




Cudowna szata graficzna! ❤❤❤




Sura al fatiha, otwierająca. 








Woda.




Gdy rozpoczęła się modlitwa, wszystkie zebrałyśmy się w jednym rzędzie z przodu, stojąc ciasno jedna przy drugiej, tak by między nami nie było wolnej przestrzeni. Ma to na celu utworzenie bariery, przez którą szatan nie będzie miał sposobności się przedostać. 





Lata temu, podczas jednej z moich pierwszych wizyt w meczecie, nie wiedziałam za bardzo, jak się zachować i czułam się wyobcowana - ja, jedna konwertytka, która dopiero się uczy, wśród samych kobiet arabskich, które były doskonale zaznajomione z obowiązującymi zasadami. Jednak niepotrzebnie się martwiłam, bo kobiety zorientowały się w sytuacji i wzięły mnie pod swoje skrzydła, zaprosiły do wspólnej modlitwy i obdarowały życzliwymi uśmiechami. To było naprawdę dawno temu, ale wciąż pamiętam miłe uczucie przynależności do wspólnoty muzułmańskiej, jakie wtedy mnie ogarnęło.




Zdobienia na suficie.




Okno.



Z autopsji rozumiem więc, jak mogą się czuć osoby nawrócone na islam lub mające konwersję w planach, które nie mają wokół siebie wsparcia ummy. Znam różne historie, czasem mi o nich nawet piszecie i wiem, że nie jest łatwo stawiać pierwsze kroki w islamie, gdy wokół nic do tego nie zachęca. Tyle rzeczy jest do ogarnięcia samemu! Nauka języka arabskiego, recytacji sur, poznanie historii islamu i proroków i tak dalej. Islam to ogromna, przeogromna ilość wiedzy, którą trzeba zgłębić - zwróćmy uwagę, że w samym Koranie wierzący są określeni jako "poszukujący wiedzy". Moja rada jest taka, byście nie zniechęcali się. Nie musicie od razu wszystkiego wiedzieć, bo najważniejsze jest to, że wierzycie, macie intencje i się staracie. Małymi krokami do przodu, aż nabierzecie wprawy w praktykowaniu islamu. Sama przez to przechodziłam. Mimo, że uwierzyłam w przesłanie, jakie niesie ta religia i w pełni się z nim zgadzałam, przez dość długi okres po nawróceniu nie modliłam się, bo zwyczajnie nie umiałam i nie było obok mnie nikogo, kto by mnie tego nauczył. W tamtych czasach nie korzystałam też jeszcze z Internetu i dopiero wyjazd na stałe za granicę i obcowanie z muzułmanami w życiu codziennym, pozwoliło mi na udoskonalenie praktyk religijnych. Wcześniej, będąc jeszcze w liceum, szukałam wszelkich materiałów, które mogłyby pogłębić moją wiedzę o islamie i kulturze arabskiej i pamiętam, że każde rzeczowe opracowanie, tłumaczenie Koranu, podręcznik do nauki języka arabskiego, traktowałam jako cenne i ważne znalezisko. Nie byłam wtedy muzułmanką i nawet mi przez myśl nie przeszło, że mogłabym nią być, na tym etapie była to dopiero fascynacja orientem, ale szacunek do rzetelnych źródeł wiedzy miałam już wpojony. 
Oczywiście, w moje ręce wpadły też historie typu "zakochałam się w pięknym Arabie, a on mnie wywiózł" (dokąd Arabowie wywożą swoje żony, już Wam kiedyś pisałam), a media zewsząd krzyczały mi w twarz ISLAM TO ZŁO. 

Mogłam oczywiście jak baran, który ślepo podąża za stadem, uznać, że to prawda, jednak nie jestem konformistką i choćbym miała pod górkę z własnymi przekonaniami, to i tak pozostanę im wierna. 
Doszło do dysonansu poznawczego. Propaganda antyislamska nijak się nie zgadzała z wiedzą i doświadczeniami, które zdobyłam. Dzięki logicznemu podejściu do tematu oraz poznanym naukowym i historycznym faktom, islam wydał mi się religią klarowną i o uniwersalnym przesłaniu, dającą mi wyczerpującą odpowiedź na wszelkie wątpliwości. 
Wierzę, że Allah miał Swój plan wobec mnie, któremu z pokorą się poddałam.










Po modlitwie nie śpieszyłyśmy się z naszym powrotem. Zostałyśmy jeszcze, by obserwować, jak zmienia się kolorystyka w meczecie podczas wschodu słońca. Mąż chyba ma mniej artystyczną duszę, bo czekając na nasz powrót, drzemał sobie w samochodzie na parkingu, mając w poważaniu wszelkie palety barw. 😃😃😃



Jasno...




Coraz jasniej...








Po takich przeżyciach z samego rana, aż się marzy kubek kawy, ale skoro trwa ramadan, na marzeniach i powrocie do domu się skończyło. 




O tej porze dnia, rzadko się zdarza, żebyśmy jechali z Abu Zabi w stronę domu, mąż rano jeździ w przeciwnym kierunku, do Dubaju, a Lulu do szkoły, dlatego oglądanie dobrze nam znanej trasy, w świetle dopiero co wzeszłego słońca, było czymś nowym.
To znaczy, jak już mówiłam, męża tego typu doznania w tej chwili nie interesowały, jego celem było jak najszybsze dostanie się do łóżka, ale był cierpliwy i zatrzymywał się po drodze na moją prośbę, żebym mogła zrobić zdjęcia. Czyli jeszcze znosi moje dziwactwa. 😃


  

Okazałe bugenwille.




Jednym z najbardziej popularnych krzewów na Bliskim Wschodzie jest bugenwilla. Rośliny te kwitną przez cały rok, są mało wymagające i mają  piękne, intensywne kolory.



Na jeden z iftarów zostaliśmy zaproszeni do mojej serdecznej koleżanki, Egipcjanki  D. Przyszła też A., Palestynka z Jordanii, ze swoją rodziną. Od lat trzymamy się razem, a nasze dzieci wspólnie dorastają. 

W ramadanie, gdy dostaje się zaproszenie na iftar, nie należy się zjawiać zbyt wcześnie, bo wiadomo, że gospodarze mają w tym czasie urwanie głowy w kuchni. Z kolei przychodzenie zbyt późno sprawi, że inni nie będą mogli rozpocząć jedzenia na czas, potrawy ostygną, gospodarzom przysporzy się stresu. Obowiązuje więc niepisana zasada, by pojawić się krótko przed azanem.  
D. przygotowała dla nas ucztę z pieczonym indykiem w roli głównej. Nie obyło się jednak bez katastrofy kuchennej - mamma mia, co robić, ryż jeszcze twardy! 
Goście czekają, azan już był, ryż twardy i twardy, gotuje się i gotuje i dalej twardy... 
Widząc, że dziewczyna zaczęła się stresować, rozlałyśmy z A. zupę do miseczek i podałyśmy, żeby zyskać na czasie.

Zupa zjedzona.

Ryż dalej twardy. 

Za to indyk upieczony, wjechał na stół. Teraz i on czekał na ryż... 😉😃

Za chwilę dziewczyny w konspiracji wołają mnie do kuchni -  ryż się w końcu tak gotował, że zrobiła się paćka. 
D. w desperacji chciała nastawić nowy, jednak poradziłysmy jej, że lepiej zjeść z chlebem, niż trzymać poszczących gości dalej głodnych. Ale przypadek uratował sytuację, sąsiadka przyniosła wcześniej talerz z jedzeniem, owinięty folią aluminiową. D. w końcu doznała olśnienia, by zajrzeć, co jest pod tą folią i cud tam był, kochani, talerz idealnego ryżu! 😃 Przez cały wieczór wypowiadałyśmy modlitwy za sąsiadkę, kobietę której nie znam, ale która nas wszystkich nakarmiła. 😂






Na deser dziewczyny zaszalały. Jedna zrobiła kunafę, a druga dwa rodzaje qatayef, z orzechami i ze śmietaną. Ja przygotowałam jabłecznik z niezawodnego przepisu mojej Mamy. ❤ D. mówiła mi potem, że całą rodziną walczyli, kto zje ostatni kawałek. 😃 

To był super wieczór, ale najbardziej zapamięta go Lara, bowiem D. namówiła mnie, żeby została u jej córki  na noc. Do tej pory zawsze odmawiałam, nie czułam, że jest ona na to gotowa (a ja tym bardziej 😂😛), ale tym razem nie mogłam córce odmówić przeżycia takiej fajnej przygody. I widząc, jaka jest szczęśliwa, cieszyłam się razem z nią. 


Dziewczynki robiły dokładnie to, o czym marzy każda ośmiolatka -  ubrały się w piżamy w takim samym kolorze, bawiły się laleczkami LOL (w tym pokoleniu Barbie jest chyba passé 🤷‍♀️), rozłożyły namiot, robiły sobie wymyślne fryzury, manicure i  makijaże (próba generalna przed Eid 😃). Yasmina nawet sama przygotowała dla Lary kolację. ❤ Mimo tylu ciekawych zajęć nie zapomniały też, by się pomodlić.




Piżamy w podobnym kolorze, takie same bransoletki i opaski na włosy, każda z naszyjnikiem - im więcej podobieństw, tym bardziej zadowolone.




Yasmina wspaniale ugościła Larę. 😍




Przyjaciółki.




Aniołki, masha Allah .❤




Prawie jak w Polsce na biwaku.


Wkrótce to my byliśmy zaszczyceni, mogąc gościć moje koleżanki z ich rodzinami u nas na iftarze. Niespodziewanie wynikło z tego coś bardzo pozytywnego. Mężowie, od słowa do słowa, zgadali się, że u nas po sąsiedzku jest mieszkanie do wynajęcia. Iftar przerodził się więc w zwiedzanie nieruchomości, na które poszliśmy całą grupą. Wszystkim zgodnie miejsce przypadło do gustu i tym sposobem D. spędza resztę ramadanu na pakowaniu kartonów, bo już niedługo będzie moją sąsiadeczką. Będziemy sobie in shaa Allah podsyłac talerze z ryżem. 😂😃❤




Iftar u nas.




A tak mniej więcej jadamy iftar,  gdy nie mamy gości. Czasem widzę gdzieś złośliwy komentarz, że muzułmanie w dzień poszczą,  a w nocy się przejadają.Tu na zdjęciu jest zupa, ciasto ze szpinakiem, maślanka z truskawkami i bananem, a na deser przecier z moreli. Sami oceńcie, czy to obżarstwo.




Lara też chce mieć swój wkład w przygotowywanie ramadanowych posiłków, zrobiła nawet dekoracje i zdjęcie. ❤😃



Kolejne spotkanie w ramadanowym duchu miało miejsce u A. Przygotowała ona dla nas musakhan i inne specjały kuchni palestyńskiej, która swoją drogą należy do moich ulubionych. Bardzo dobrze czuliśmy się u niej w domu, od gospodarzy biła serdeczność i gościnność. 




Dzieci grały w moją ulubioną grę z dzieciństwa, która całkowicie je pochłonęła, nie zapytały nawet, co będzie na deser. 😉


Najbliższe spotkanie będzie u mnie w domu, bo już się umowiłyśmy na wspólne pieczenie ciastek na Eid. Zakładam kółko gospodyń wiejskich. 😜 A. i D. poprosiły mnie, żebym nauczyła je piec kahk. Czy to nie brzmi zabawnie, że Polka będzie uczyć arabskie kobiety piec ich rodzime ciastka? 😃 Teraz dla równowagi muszę znaleźć Arabkę, która podszkoli mnie w robieniu pierogów! 






Przed ramadanem kupiłam dla Lary świąteczne czekoladki. Ja w dzieciństwie kochałam cukrowe Mikołaje, czekoladowe zające i jajka, właśnie za ich  specjalny wygląd (bo smakiem raczej nie zachwycały 😜😜😜). 







Jak pewnie zauważyliście, w tym wpisie zrezygnowałam z numerowania kolejnych dni i opisywania ich, jak to zrobiłam w pierwszej części "Ramadanowego pamiętnika", bo z czasem przestałam już kojarzyć, co konkretnie robiłam i którego dnia to było. Teraz czekają  mnie jeszcze intensywne dni, bo oprócz wspomnianego wcześniej wielkiego pieczenia ciastek, muszę zrobić iftar dla krewnych męża , wyprawić córce urodziny, przygotować prezenty na Eid, kupić sobie jakąś kieckę, jak tradycja nakazuje, a do tego nadchodzi 10 ostatnich nocy ramadanu, które są szczególnie ważne i będę starała się zintensyfikowac swoje praktyki religijne i wizyty w meczecie. 
Jak skończy się ramadan, wtedy będzie dobry moment, żeby zadać mi pytanie, które często słyszę - "czy nie tęsknię za polskimi świętami"? Ano, po 30 "wigiliach" pod rząd, jakoś naprawdę nie tęsknię! 😂

Na koniec, ja także mam pytanie do chrześcijan. Jak wygląda Wasz post przed Wielkanocą? Czy go praktykujecie? Czy zachowujecie post w piątki? 
Jako ciekawostkę Wam powiem, że koptowie, czyli chrześcijanie z Egiptu, podchodzą dosyć rygorystycznie do kwestii postu w ich religii. 😊



czwartek, 23 maja 2019

Test pod tytułem "chusta, a zatracenie siebie"

Mianowicie. Stań przed lustrem bez żadnego nakrycia głowy. Pomyśl kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz, w co wierzysz. 

Teraz załóż czapkę. Ponownie pomyśl kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz i w co wierzysz.   

Zdejmij czapkę, załóż moherowy beret. Pomyśl kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz i w co wierzysz.  Czy stałaś się przy okazji "moherem"? 😛

Zdejmuj beret, zakładaj kaszkiet. Co czujesz teraz? Kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz i w co wierzysz?

Ściągaj ten kaszkiet, czas na chustę. Czy coś się zmieniło? Teraz pomyśl kim jesteś, jak się nazywasz, skąd pochodzisz i w co wierzysz.  Czy coś błysło lub pociemniało z chwilą założenia chusty? Czy chusta sprawiła, że wyparował ci mózg? 
Nie?

Zatem spróbuj z chustą w kolorze czerwonym? I jak? Spoko? 





To może chusta w grochy? 
W kwiaty? 
Z  frędzlami?  
Zielona? 
Pomarańczowa?
A może w kolorze koperkowo-siny-róż?
Która chusta sprawiła, że już nie byłaś sobą? 

Czy ktoś mi wyjaśni zależność między kawałkiem materiału na głowie, a "zatraceniem siebie", "wyrzekaniem się swojej kultury" i obrazą uczuć innych?  😜