poniedziałek, 29 czerwca 2020

Don't dudat! Wybory prezydenckie w Abu Zabi

Od kilku tygodni w Abu Zabi, ze względu na pandemię koronawirusa, trwa blokada Emiratu. 
Co to oznacza w praktyce? Oto przykład z życia wzięty. Mieszkamy w Abu Zabi, jednak mój mąż codziennie dojeżdża do pracy do Dubaju. 
Pewnego ranka, jak zwykle, udał się w tym kierunku, lecz mniej więcej w połowie drogi, tam gdzie zwykle ich nie było, pojawiły się budki strażnicze oraz funkcjonariusze Policji. Do Dubaju wpuszczali oni tylko osoby posiadające specjalne, wydane przez służby,  pozwolenie  na wjazd. 
Mąż do tej pory takie przepustki otrzymywał, jako pracownik firmy związanej z branżą medyczną, udało mu się więc wjechać, by spędzić kolejny dzień w pracy. 
Po całym dniu w biegu, wypełnionym spotkaniami, mailami, telefonami, mąż wsiadł do samochodu, poluzował krawat i ruszył do domu. Wtedy jeszcze nie wiedział, że nie będzie mu dane do niego wrócić przez kolejne DWA TYGODNIE...! Dojechawszy bowiem do tego samego miejsca, w którym rano został wpuszczony do Dubaju, zdziwił się bardzo, bo na powrót już mu nie zezwolono. Policjantów nie przekonywały żadne argumenty, ani że wraca do swojego miejsca zamieszkania, ani że zostawił rodzinę, że nie ma gdzie spać, nic. 
Firma wsparła męża, wynajmując mu pokój w hotelu blisko pracy, jednak bardzo źle wspomina on ten przymusowy pobyt w Dubaju, gdzie wylądował nawet bez jednej koszuli na zmianę (dodatkowe zakupy w całej tej sytuacji jakoś go nie radowały, tym bardziej, że finansowo wirus dał się nam mocno we znaki). Trzeba jednak przyznać, że mąż i tak był w nienajgorszej sytuacji, mając zapewnione wygodne zakwaterowanie. Takich osób bowiem, które utknęły po obu stronach granicy, było (i jest) mnóstwo. Po prostu, ludzie rano, jak zwykle, pojechali do pracy lub za swoimi codziennymi sprawami i już nie wrócili, niektórzy do tej pory... 
Znam przypadek Polki zamieszkałej w Abu Zabi, również pracującej w Dubaju. Została ona zwolniona z pracy i do tej pory nie może nawet wrócić do domu,  by się spakować. 
Blokada początkowo miała trwać tydzień, jednak po jego upływie została przedłużona o następny, potem znowu o następny i tak trwa do dzisiaj i w dalszym ciągu nie wiadomo, kiedy zostanie zniesiona. 


Sytuacja ta miała duże znaczenie jeżeli chodzi o ostatnie wybory prezydenckie. Część Polonii zamieszkałej w Zjednoczonych Emiratach Arabskich nie miała możliwości wzięcia udziału w głosowaniu, mimo zadeklarowanych chęci, a to dlatego, że Ambasada RP mieści się w stolicy i "Dubajczycy" nie dostali zgody na wjazd. 





Dla zobrazowania nastrojów,  jakie w tej chwili panują wśród dubajskiej Polonii, przedstawiam Wam kilka wypowiedzi z grupy na Facebooku.


Wywołało to wiele negatywnych emocji, ludzie poczuli, że są pozbawieni swoich praw, wezbrała bezsilność i złość na naszych dyplomatów, którzy według nich, nie zrobili nic lub za mało, by umożliwić wszystkim uprawnionym obywatelom dostęp do wyborów. 





Ambasada jest mocno przez to krytykowana. Czy slusznie? Nie wiem, tłumaczy się jednak, że w tej kwestii, jej przedstawiciele zrobili wszystko, co w ich mocy. Szkoda tylko, że mało skutecznie. 




Pamiątka z głosowania w Abu Zabi, zdjęcie przed Ambasadą RP. 



W wyborach udało się jednak wziąć udział mojej mamie, która przebywa u nas już od lutego. Mama zadbała o to wcześniej  i przed przyjazdem do Emiratów postarała się w Urzędzie Miasta o odpowiedni dokument, uprawniający do głosowania poza granicami Polski.






Polacy żyjący w ZEA bardzo dobrze znają to koszmarne pomieszczenie (ciasne, ze słabą klimatyzacją, bez dostępu do toalety). Oto polska rzeczywistość, Ambasada RP w Abu Zabi, tym razem jako lokal wyborczy. Dobrze chociaż, że panie w okienku bywają miłe. 


Lara miała okazję nauczyć się czegoś nowego na temat Polski, babcia zrobiła jej małe wprowadzenie do zagadnień z zakresu polityki. 



Mama czuła wielką ulgę, że osobiście może się przyczynić do zmiany czegoś na lepsze w naszym kraju, choć niestety kolejnego dnia, wraz z napływającymi wiadomościami o wynikach głosowania, przyszło rozczarowanie...
Cała nadzieja w drugiej turze i takie małe przesłanie - DON'T DUDAT!!!




Cała nadzieja w drugiej turze...
















niedziela, 21 czerwca 2020

Przyjaciółka ma chandrę...



Kurczę, od miesięcy nie byłam w kawiarni. Dzisiaj normalnie świętuję. Kawa, kawusia, kawunia...❤
 
☕☕☕☕☕☕ 
Bad day? Coffee.
 Good day? Coffee.
 Stressed? Coffee.
 Happy? Coffee.
 Inspired? Coffee.
Coffee? Coffee. 
☕☕☕☕☕☕



Moja przyjaciółka miała ostatnio doła, spowodowanego długim okresem izolacji. Zaproponawałam jej, byśmy pojechały do McDonalda na lody, każda swoim samochodem. Zgodziła się ochoczo. 
Gdy zajechałyśmy do "drive thru", okazało się, że...no cóż...chyba dużo osób łaknęło tego typu "rozrywek", bo kolejka ciągnęła się daleko, daleko...
Czekam więc na swoją kolej, czas umila mi radio z arabską muzyką, Doaa w swoim samochodzie stoi za mną, równie cierpliwa, czasem mi pomacha do lusterka. 
Minuty mijają, podjeżdżamy metr do przodu, kolejne minuty, kolejne metry. W końcu składam swoje skromne zamówienie: lód w wafelku za jednego dirhama. Mamy już swoje lody, zjeżdżamy na bok, jemy i ucinamy sobie pogawędkę przez otwarte okna samochodów. Do domu wracamy zadowolone, smutki przegonione. 

Tak wygląda przyjaźń w czasie zarazy.