Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arabska tesciowa. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Arabska tesciowa. Pokaż wszystkie posty

piątek, 4 września 2020

Wieża Babel

Gdy, lata temu, jeszcze na początku naszego małżeństwa, przyjechała do nas w odwiedziny Egipska Babcia, miałam od razu zafundowany przyspieszony kurs języka arabskiego.


Przymusowy, bo Babcia nie pytała - rozumiesz czy nie rozumiesz? 🥴


Babcia po prostu gadała.


Chęci porozumienia miała ogromne i starała się, jak mogła. Gdy na tysiąc arabskich słów trafiło się jedno, które znała po angielsku, nie omieszkała go użyć, by ułatwić nam komunikację.
Wystawiała wtedy dwa palce✌ i mówiła: "two ghazar". Czyli dwie marchewki 🥕🥕 (angielskie "two" i arabskie "ghazar").
Brzmiało to [togazar], a Babcia miała na myśli po prostu "razem", czyli angielskie "together".
Babcia z wyrazów obcych znała jeszcze francuskie "merci".
Dziś, gdy już sama potrafię się posługiwać językiem arabskim, w dużej mierze dzięki teściowej ❤, ona w rozmowie ze mną nadal stosuje znane sobie makaronizmy, wierząc w ich skuteczność. ☺❤
No i tak fajnie do dzisiaj się togazar dogadujemy. 🥰





Z kolei Moja Mama, która od dłuższego czasu jest u nas, mówi dziś do Mojego Męża tak:
- Zobacz, kaputt!
Mój Mąż z języka niemieckiego zna jedynie slogan reklamowy "Volkswagen. Das Auto.", zapytałam więc Moją Mamę, dlaczego w naszym domu rozmawia po niemiecku. Mamy odpowiedź była rozbrajająco szczera:
- Bo nie znam innego języka. 😁

Czy dzięki obecności Mojej Mamy, mąż polepszy swoją znajomość języka polskiego? Z każdym kolejnym wypowiedzianym przez nią "ich", "was", "wo", czy "danke" widzę, jak maleją na to szanse.



No dobrze, khalas und Gute Nacht, for all of you togazar. 🥕🥕


Bo marchewki są zdrowe. ✌🥕🥕😁

czwartek, 7 września 2017

Eid al-Adha 2017 i tylko my dwie


Witajcie po świętach.
W tym roku spędziłyśmy je z Lulu same, podczas gdy mąż ze swoją mamą odbywali hadżdż w Arabii Saudyjskiej. Mocno im w tym dopingowalyśmy, śledząc w telewizji transmisję z Mekki na żywo. Obie miałyśmy nadzieję, że uda nam się ich gdzieś, chociaż przez sekundę, dojrzeć. Lulu co chwile wydawalo sie, że widzi babę, ale wśród ponad dwumilionowego tłumu ludzi wielkości mrówek, raczej nie mozemy miec tej pewnosci. ;)


"Labbayka Allaahumma labbayk, labbayka laa shareeka laka labbayk. Inna al-hamd wa’l ni’mata laka wa’l-mulk, laa shareeka lak."
Tlumaczenie:
Oto jestem Allahu, (w odpowiedzi na Twoje wezwanie), oto jestem. Oto jestem, nie masz Sobie równego, oto jestem. Zaiste pełnia chwały, łaski i suwerenności należy do Ciebie. Nie masz Sobie równego.


Aby zająć czymś myśli  (zamartwiałam się o męża i Egipska Babcie okropnie), postanowiłam przybliżyć dziecku temat pielgrzymki, która jest jednym z pięciu filarów naszej wiary. Okazja ku temu byla niepowtarzalna.
Z pudelka oklejonego czarnym papierem i zlota tasma, powstala miniaturka kaaby. Przykleilysmy ja na srodku kartki, a palcami umoczonymi w farbie, zaznaczylysmy krazacych wokol swietego miejsca pielgrzymow. 
Brudzenie rak farba (messy play) bardzo sie Larze spodobalo - pomysl na te zabawe pochodzi ze strony "Muslim Kid Genius".




Do naszej kaaby przybyl tez Beduin na swym wielbladzie. ;)


Pomodlone, czas wracac na pustynie. ;)





Z mysla o swietach, powstaly tez lancuchy z gwiazdkami, wycietymi z pianki brokatowej. 











Dla Lary kuzynostwa z USA  zrobilysmy kartki z zyczeniami "Eid mubarak", aby wiedzieli, ze mimo, iz sa daleko, to jednak blisko naszych serc.
Lara zrobila tez pare wlasnych kartek, ktore rozdala swoim kolezankom na placu zabaw, zanim zdazylam zrobic zdjecie. ;)




Nasze zyczenia poszly w swiat.









W tym roku mialam sporo czasu, by zaplanowac i przygotowac Eid. Meza nie bylo, Lara miala wakacje, moje kolezanki porozjezdzaly sie na urlopy - mozna bylo sobie pozwolic na mala goraczke swiateczna (i tak, bieganie po sklepach tez! ;) :D).



Wystawa sklepowa.


Rodzina meza z Al Ain nie chciala dopuscic, bysmy same spedzily ten czas, telefon przynajmniej raz dziennie musial byc, by mnie namowic na przyjazd do nich. :D Kusili, namawiali, ale jednak nie chcialam juz rezygnowac z moich wlasnych planow. 



Perfumy na Eid mialysmy juz wybrane. To prezenty od mojej rodziny, ktore dostalysmy podczas ich ostatniej wizyty u nas przed paroma tygodniami. Lary perfum jest w olejku.

Ze wzgledow religijnych unikam stosowania perfum poza domem, ale we wlasnych czterech katach, owszem, lubie sobie polezec i pachniec (czy chociazby pachniec, sprzatajac i gotujac ;) :P :D).



Recznie robione przez moja Mame obrusy, serwety i bieznik, ktore dostalam od niej w ostatniej przesylce. <3 Oczywiscie musialy znalezc sie na naszym swiatecznym stole jako piekny staropolski akcent. <3



Na dzien przed Eid wszystkie przygotowania zakonczyly sie pomyslnie. 
Wspolnie z Lu upieklysmy ciasteczka z kawalkami czekolady. Wyprobowalam tez przepis na torcik mango z bloga "Moje Wypieki". Wyszedl, zgodnie z obietnica Doroty, wspanialy, masha Allah.
Gdy opowiadalam o nim mezowi, stwierdzil, ze sie nad nim znecam. ;) :P Obiecalam wiec, ze na jego powrot z pielgrzymki zrobie go ponownie (i sadze, ze nie bedzie to ostatni raz). 
Dobrze, ze nie jest to skomplikowany tort, gdyz lista rzeczy, o ktorych maz marzy, by zjesc po powrocie do domu, nie jest wcale taka krotka. :D




On nawet wygladem przypomina mango! <3:O



Nasze eidowe slodkosci.



W noc przed samym Eid nastapil moment kulminacyjny, czyli przygotowanie prezentow i balonow. Gdy ma sie w domu ciekawa swiata szesciolatke, trzeba poczekac, az ona zasnie, by moc przygotowac poranna niespodzianke. ;)



Balony i lampki powieszone w tajemnicy przed corka.


Lara spi, podczas gdy mama wkracza do akcji. ;)


W pierwszy dzien Eid, aby zdazyc na swiateczna modlitwe, musialysmy wstac nieco po godzinie piatej rano. Po porannej toalecie ubralysmy sie i raznym krokiem ruszylysmy w strone meczetu. 

Nasz meczet we mgle.

Najpierw zaskoczyla nas mgla. Po chwili druga, bardzo niemila, niespodzianka - sfora bezdomnych psow. Nie jakies machajace ogonkami z radosci kundelki, ale duze,  najezone, wychudzone psiska. I za dobrze znam psychike psow, by nie wiedziec, ze mialy zamiar nas zaatakowac. Na ucieczke nie mialysmy szans. Nikogo tez w poblizu do pomocy. Jedyne co mi pozostalo, to zademonstrowac psom, ze jestem silniejsza od nich. Zamach torebka, okrzyk i krok w ich strone, by je przestraszyc. Chwilowo sie udalo, odbiegly, zaskoczone, ale jeden rozjuszyl sie jeszcze bardziej i tylko dzieki przejezdzajacemu akurat samochodowi, nie zaatakowal. :( Korzystajac z okazji, podbieglysmy na meczetowy parking, gdzie byl juz spory ruch, ludzie zjezdzali sie na modlitwe. Psy byly caly czas za nami, ale nie mialy odwagi podejsc blizej, pilnowaly nas z dystansu. Wybralam numer na policje i opisalam sytuacje. Dopiero trzymajac telefon poczulam, jak bardzo drza mi rece, a kolana mam miekkie ze strachu. 



Meczet okazal sie dla nas schronieniem.



Kilka chwil w czasie modlitwy.


Weszlysmy do meczetu na modlitwe, ale nie zabawilysmy tam dlugo, gdyz patrol policji byl juz na miejscu. Nie wiem, jak to sie stalo, ze i ambulans sie pojawil, ktorego nie wzywalam...
Psy wciaz krazyly w poblizu, takze policjanci zapewnili mnie, ze wezwa odpowiednie sluzby do schwytania ich, natomiast kierowca pogotowia zaproponowal nam podwiezienie do domu, co przyjelam z ogromna ulga.


Lara podczas przejazdzki ambulansem. Na chwile zapomniala o swoim przerazeniu.


Jedyny pozytyw calej tej sytuacji byl taki, ze Lara miala frajde, bo mogla przejechac sie karetka pogotowia (oby nigdy wiecej, in shaa Allah!).
Jeszcze sie po tym zdarzeniu nie otrzasnelam. Zastanawiam sie, jak do tego doszlo, ze w okolicy, w ktorej mieszkam od blisko osmiu lat, doszlo do takiej sytuacji. Do tej pory bylo tu bardzo bezpiecznie, ludzie w okolicy nie trzymaja psow prawie w ogole, a co dopiero mowic o blakajacej sie sforze bezpanskich zwierzat? Czyzby prawda bylo, ze problem ten w Emiratach sie nasila ze wzgledu na ekspatow, ktorzy opuszczajac ten kraj, opuszczaja takze swoje zwierzaki: bo tak wygodniej, problem z glowy?! 
Jak na razie szukam sposobu na samoobrone, w razie, gdyby podobna sytuacja miala sie jeszcze kiedys powtorzyc. Wiem juz o gazie pieprzowym, pozycji "na zolwika" dla dzieci oraz kilku innych sposobach, ale zatrwazajaca jest mysl, ze zaden z nich nie gwarantuje, ze wyjdziemy z konfrontacji z psem - a co dopiero sfora! - bez uszczerbku na zdrowiu. :( 



Eidowa atmosfera w naszym salonie.

Po powrocie do domu przywitala nas bardzo ciepla atmosfera. Ubralysmy sie w nasze odswietne stroje i popijajac kawe, zrobilam Laruni obiecana henne. Dopiero teraz uznala, ze jej eidowy stroj jest kompletny - wychodza chyba arabskie geny. :)



Lara sama sobie wybrala wzor szablonu do zrobienia henny.


Et voilà <3



Jeszcze tylko kilka blyskotek. ;)



Nasz baran w tym roku zostal poswiecony w Arabii Saudyjskiej podczas pielgrzymki, tak wiec na sniadanie byl "tylko" tort, zamiast miesiwa. :) Z tortem szybko sie rozprawilysmy i w koncu nadszedl czas najbardziej wyczekiwany...prezenty!












Jak na pierwszy dzien swiat, dosc juz mialysmy atrakcji, postanowilysmy wiec zamowic pizze i spedzic reszte dnia w domu. 
Za to kolejne eidowe dni spedzilysmy bardzo aktywnie. 


Zwiewna jak motylek.


Pogoda zachecala do wyjscia do parku, a popoludniami bralysmy udzial w bogatym programie kulturalnym, organizowanym przez Deerfields i Yas Mall. Spytacie - co to za atrakcja spedzac swieta w centrach handlowych? Jednak tu w Emiratach w Eid przemieniaja sie one bardziej w centra kultury i rozrywki. ;) Nie oznacza to wcale, ze nie ma tutaj teatrow, muzeow i innych przybytkow kultury, jednak roznica jest taka, ze je mozna odwiedzic w kazdy dzien powszedni, natomiast pokazy i atrakcje w centrach handlowych skoncza sie wraz z Eid.



W Deerfields Mall obejrzalysmy pokaz akrobatyczny, byla tez gra na bebnach i smieszny klaun.





Lara miala nawet okazje sprobowac tanca ze wstazka, ktory to najbardziej zafascynowal male dziewczynki na widowni.





Spotkanie z Reem i Rashidem to tez niemale przezycie; znaja ich wszystkie dzieci z naszej okolicy.


Lara pozuje do zdjecia z Reem.



Na obiad udalysmy sie do restauracji indyjskiej, gdzie Lara miala ogromna nadzieje spotkac swoja serialowa idolke. Niestety, mimo, ze kelnerka miala na sobie piekne sari, nie byla to "prawdziwa Khushi". ;) Za to hustawka, niczym z palacu indyjskiej ksiezniczki, bardzo sie Lulu spodobala.


Piekna rzezbiona hustawka.



Jednak najbardziej niezapomniana atrakcja byla przejazdzka robotem. Cos nowego. :)










Wypatrzyla swoja spodniczke. ;)



W Yas Mall program swiateczny byl nawet bogatszy. Obejrzalysmy pokaz baniek mydlanych, magika i tradycyjny taniec emiracki, a na koniec udalysmy sie do kina na "Emoji" i popkorn. 



Program na trzy swiateczne dni.


Town Square w Yas Mall, w przerwie miedzy pokazami.


Mialysmy dobry punkt obserwacyjny. ;)


"Ayallah". Pokaz tanca w wykonaniu Emiratczykow.


Kino.








wtorek, 29 sierpnia 2017

Ramadan i egipska tesciowa

Dzisiejszy post zabierze Was, drodzy Czytelnicy, nieco do przeszlosci, gdyz jest to zalegly wpis ramadanowy, ktory nie pojawil sie w pore z tak prozaicznego powodu, jak brak czasu.

Na kilka tygodni przed ramadanem, zycie w naszej rodzinie zaczelo zwalniac i krecic sie glownie wokol nadchodzacego postu. Wiele innych planow odlozylismy na potem.

Maz zajal sie zalatwianiem wizy dla swojej mamy, by mogla z nami spedzic ten czas.




Dla Lary zas zaczal sie cudowny okres - niemal codziennie przynosila z madrasy paczuszki ze slodyczami, ktore zostaly przygotowane przez inne dzieci. Ku jej radosci i memu lekkiemu przerazeniu. ;)




My także przygotowałyśmy małe słodkie upominki dla jej koleżanek i kolegów, by i oni mieli radość z oczekiwania na ramadan. W naszych paczuszkach znalazl sie beztluszczowy popkorn  oraz kilka cukierkow - miedzy innymi polskie krowki. Z internetu wydrukowalysmy zawieszki z zyczeniami szczesliwego ramadanu (polecam strone Sweet Fajr).




Lara wyciela zawieszki najlepiej jak umiala.










Gotowe paczuszki z cukierkami.


Poza tym w szkole odbyło się ramadanowe przyjęcie. Uczniowie mieli za zadanie przynieść zrobione przez siebie dekoracje, które posłużyły do przystrojenia ich klasy. Tego dnia mundurki zostały w domu, a dzieci ubrane w swoje odświętne stroje wyglądały bardzo uroczyście. Szkoła zadbała też o poczęstunek i prezenty. Jak łatwo się domyślić - przyjęcie było udane i Lara wróciła do domu z uśmiechem od ucha do ucha i okrzykiem "mamo! patrz!". Więc patrzę i co widzę?  Najszczęśliwsze na świecie dziecko objuczone torbami z prezentami ( i słodyczami, rzecz jasna...😉😃). < Z tego miejsca pozdrawiamy doktora George'a, naszego dentystę. > 😂😂😂



Wieczory ramadanowe, niezwykłe, niepowtarzalne...







Gdy w sklepach i na ulicach zrobiło się już  całkiem świątecznie, atmosfera przygotowań udzieliła mi się zupełnie. 





Dekoracje sprawiaja, ze w powietrzu czuc nadchodzacy ramadan, ach! <3




Syropu Rooh Afza nie próbowałam, ale zauważyłam,  że co roku przed ramadanem pojawia się on na półkach mojego supermarketu, a Pakistanki z grupy kulinarnej, którą obserwuję, często o nim wspominają. 😉 Jest to pakistański "must have" w czasie iftarów.



Patrzcie, ile tego! 😃



W czasie zakupów ciężko jest przejść obojętnie obok takich świątecznych pokus.



Królowa wśród arabskich slodkości - basbusa - z wiórkami kokosowymi i pistacjami. 






Wybraliśmy talerzyk z petit four na spróbowanie, ale przyznam nieskromnie, że w smaku było im daleko do tych, które ja piekę co roku na Eid. Chociaż...apetyt na coś słodkiego udało się nimi zaspokoić. 😉



Daktyle, daktyle, mnóstwo daktyli. W ramadanie jemy ich sporo, gdyż sunną jest, by post przerywać nimi i wodą, przy czym liczba spożytych daktyli powinna być nieparzysta: 1, 3, 5...



No proszę,  nawet daktylowe "szampany" w Emiratach "majo". 😉😃





Jeśli zaś zostaniecie zaproszeni na iftar i nie będziecie wiedzieli, co przynieść dla gospodarzy, to pudełko dobrych daktyli będzie odpowiednim rozwiązaniem. 😉




Moje przygotowania co roku wyglądają podobnie, obejmują one  generalne porządki, zakupy, skromne przystrajanie domu.





 

Oto i moje zakupy przedramadanowe. 😃 Staram się uzupełnić zapasy tak, by w czasie postu jak najmniej martwić się sprawunkami i tracić na nie czas i energię.
 




Na etapie przygotowań lubię też zajrzeć, jakie dekoracje są w sklepach w asortymencie. Zestaw filiżanek z arabskim alfabetem spodobał mi się, ale jego cena już nieeee. 😃



Pudełka na słodkie upominki. 





Plastelina na tyle ją zaabsorbowała, że mogłam niepostrzeżenie kupić dla niej prezenty. 👌😊😉



Wraz z córcią spedziłyśmy kilka miłych chwil na tworzeniu naszych własnych łańcuchów, zawieszek i lampionów. Oto efekty naszej pracy:  



Gotowe do pracy.


Papierowe lampioniki.


Wykorzystalam je do takiej oto dekoracji.


Robimy łańcuchy. 


Na kolorowych łańcuchach powiesiłyśmy ozdobne meczety.


Meczet to miejsce pelne milosci. ;)


Łańcuchami udekorowałyśmy też Laruni pokoik.


Jak wiadomo, uczeni muzulmanscy maja ogromne zaslugi jezeli chodzi o rozwoj astronomii, a kalendarz stosowany w islamie opiera sie na fazach ksiezyca, stad zrobilam Larze male wprowadzenie w tym temacie. 

Kolejne miesiace w kalendarzu muzulmanskim:
  1. muharram (muharram al-haram) (arab. محرّم), czyli 'zakazany' – wywodzi swoją nazwę stąd, że przed islamem obowiązywał w tym okresie zakaz prowadzenia walk plemiennych.
  2. safar (arab. صفر), czyli 'żółty' – wywodzi swą nazwę od żółtaczki, na którą najczęściej zapadano właśnie w tym miesiącu, który przed reformą Mahometa przypadał w lecie.
  3. rabi al-awwal (arab. ربيع الأول), czyli 'wiosna pierwsza' – dawniej przypadał na jesień, a słowo 'rabi' oznaczało w czasach przedmuzułmańskich zarówno wiosnę, jak i jesień.
  4. rabi al-achar (lub rabi as-sani) (rabi' II) (arab.ربيع الآخر أو ربيع الثاني), czyli 'wiosna druga' – pochodzenie nazwy analogiczne do miesiąca poprzedniego.
  5. dżumada al-ula (dżumada I) (arab.جمادى الأولى), czyli 'krzepnięcie pierwsze' – miesiąc zimowy, swą nazwę wywodzący od zamarzania wody.
  6. dżumada al-achira (lub dżumada as-sani) (dżumada II) (arab.جمادى الآخرة أو جمادى الثانية), czyli 'krzepnięcie drugie' - pochodzenie nazwy analogiczne do miesiąca poprzedniego.
  7. radżab (arab. رجب), czyli 'wstrzymać się' – podobnie jak muharram był miesiącem nakazanego pokoju, stąd jego nazwa.
  8. szaban (arab. شعبان) czyli 'rozchodzenie się' – nazwa wzięła się stąd, że miesiąc ten w czasach przedmuzułmańskich poświęcony był wojnom i napadom grabieżczym.
  9. ramadan (arab. رمضان), czyli 'palący' – nazwany tak od dokuczliwych upałów.
  10. szawwal (arab. شوّال), czyli 'powodujący powstawanie, dosiadanie wielbłądów' – nazwany tak ponieważ w tym miesiącu koczownicy opuszczali swoje czasowe obozowiska.
  11. zu al-kada (arab. ذو القعدة), czyli '[miesiąc] postoju' – nazwany tak, ponieważ w tym miesiącu koczownicy zaprzestawali wędrówek.
  12. zu al-hidżdża (arab. ذو الحجة), czyli '[miesiąc] pielgrzymki (hadżdżu) – nazwany tak, ponieważ był poświęcony pielgrzymce do centrum pogańskiego kultu plemion arabskich, Kaaby.
Mahomet zachował znaczenie miesiąca pielgrzymki, ponieważ ostatecznie uznał świętość Kaaby. Miesiąc ramadan uznał zaś za miesiąc postu.

(zrodlo: wikipedia)

Przy okazji stworzylysmy "galaktyke" autorskiego pomyslu, ktorej elementy sa ruchome i swieca w ciemnosci, mozna wiec je podziwiac lezac w lozku przed zasnieciem. 







Wykorzystane materialy:
- ramka z szybka (plastikowa)
- jedna dodatkowa szybka
- gwiazdki wyciete z brokatowej pianki
- cekiny w ksztalcie gwiazdek
- brokat
- ozdoby na ramke
- swiecace w ciemnosci elementy  w ksztalcie gwiazd, ksiezycow itp.
- klej


Wykonanie:
Jedna szybke wlozyc do ramki. Ramke polozyc na plaskiej powierzchni i ulozyc na niej gwiazdki roznej wielkosci - pianki, cekiny i brokat. Druga szybke polozyc na gorze, by szczelnie zamknac wszystkie drobne elementy (gwiazdki i brokat beda ruchome i przy potrzasaniu zmienia swoje ulozenie), przymocowac szybke haczykami.
Na przodzie nakleic swiecace w ciemnosci elementy. 
Ramke ozdobic.  



Nasza  galaktyka znalazla swoje miejsce na szafce nocnej Lary.

Inna forma zabawy w ramadanie bylo ubieranie papierowych lalek-muzulmanek. W internecie zawsze znajda sie materialy do wydruku, dzieki ktorym zapewnimy ciekawe zajecie kilkulatkom.



Zabawa w wybieranie stroju dla muzulmanki. 😉 (zrodlo: www.tiananana.blogspot.com)



W ramadanie nasz dom ozywa wieczorami. Nawet Lara mogla cieszyc sie wyjatkowa atmosfere, chodzac spac pozniej, niz zwykle (och, co za radosc dla niej!). 
Paleczki fluorescencyjne sprawily, ze moje dziecko, ktore zazwyczaj narzeka, gdy zbliza sie pora spania, teraz nie moglo sie jej wrecz doczekac.











Z inicjatywy mojej córki, w naszym domu powstał "meczet". Konkretnie w jej pokoju. Na podłodze porozkładała koce. Przy wejściu pojawił się "szyld", by obuwie domowe zostawiać przed wejściem.




Co by nie bylo watpliwosci, ze to meczet, przy wejsciu pojawila sie odpowiednia informacja. ;)


"Prosze zostawiac obuwie na wycieraczce".😊❤


Koce zamiast wykładziny w naszym domowym pokoju modlitw. 😉😊


 
Fanus, ramadanowy lampionik.


Od czasu do czasu na Lare czekal drobny upominek, w koncu ramadan to czas szczegolny. 





Dla dzieci, ktore nas w tym czasie odwiedzily, tez czekalo cos milego.








Nasz pierwszy suhur (czyli posilek zjadany przed wschodem slonca w czasie postu) zjedlismy na wariackich papierach. Akurat wrocilismy z podrozy i na szybko przygotowalismy  twarog z oliwkami i przyprawami, swieze ogorki oraz arbuza.  

 





Natomiast na pierwszy iftar udaliśmy się tradycyjnie do rodziny męża w Al Ain.
Przygotowałam na tę okazję samosy z warzywami, surówkę z marchwi z rodzynkami (jako polski akcent) oraz ciasto czekoladowe. Byłam pewna, że arabskich słodyczy typu kunafa, basbusa i baklawa będzie tam w bród (i tak bylo), natomiast ciasto czekoladowe zazwyczaj wszyscy lubia, stąd mój wybór. 😊




Samosy.


Ciasto czekoladowe z polewa.




Trzeciego dnia ramadanu dotarla do nas Egipska Babcia. Po tej wizycie jedno jest pewne - nigdy w zyciu nie zjem juz baklawy. Ani kawaleczka! Egipska Babcia tyle jej nawiozla, ze mdli mnie na sama mysl do dzisiaj.
- Mamo...przeciez masz cukrzyce...
- To dla was. Ja nie bede jadla.


Po kwadransie podalam kawe.
Tesciowa: "A gdzie baklawa? Poprosze dwa kawalki." 



Moje podarunki od Egipskiej Babci. <3

Specjalnie dla mnie, tesciowa przed przyjazdem odwiedzila w Aleksandrii jeden z tamtejszych sklepow z artykulami do wypiekow. Dostalam wiec rahatlukum kupione na wage, posypki, przyprawe mahlep, aromaty do ciast, foremki i szczypce do dekoracji kahk/maamouli oraz suszone figi. 




Wielka bollywoodzka milosc - Khushi i Arnav.


Wraz z przybyciem babci, Lara "przeprowadzila sie" do niej do pokoju. Nie nudzily sie. Jedna z ich ulubionych rozrywek bylo ogladanie bollywoodzkich seriali romantycznych. :D 



Larunia z Egipską Babcią na zakupach. Wszędzie razem i wszystko razem. 😉🌙🌙



Egipska Babcia podczas modlitwy.


Babcia przyleciala do nas krotko po Lary urodzinach i byl to pierwszy raz, gdy nie miala okazji zjesc torta urodzinowego swojej wnuczki, tak wiec zrobilismy poprawiny. ;)

 
Moje dzielo wedle zyczenia - mial byc rozowy i truskawkowy, tak wiec byl.



Rak do przygotowywania iftarow nam nie brakowalo. Tesciowa chetnie gotuje, tak wiec zajmowalysmy sie tym na zmiane, a nawet maz w wolnej chwili cos upichcil.



Mąż gotował, Egipska Babcia pomagała, oto rezultat ich współpracy. 😋😊





Iftar w wykonaniu męża. Widzimy tu molokhiję, ryż, grillowaną pierś z kurczaka, egipski gulasz (nazwa jest myląca, chodzi o zapiekankę z ciasta filo 😉), sałatkę oraz kompot z suszu. Oczywiście do typowo egipskiego dania nie mogło zabraknąć tahiny. Było pyszne. 😊





W oczekiwaniu na iftar.




Po iftarze mamy w zwyczaju zasiasc wygodnie na kanapach i pic kawe lub herbate w rodzinnym gronie, umilajac sobie czas rozmowami. 






Do herbaty zawsze jest cos slodkiego. Nastepny posilek zjadamy dopiero przed switem, jest to suhur. W miedzyczasie nie podjadamy, ale za to duzo pijemy.





Lara zawsze jest chetna do pomocy w kuchni. Ma tez swoje stale obowiazki, jak na przyklad wyjmowanie naczyn ze zmywarki.



Ramadanowe pieczenie.

Domowej roboty atayef nadziewany smietana i bakaliami, polany slodkim syropem.



W weekendy, gdy maz mial wolne, moglismy sobie pozwolic na wizyte w restauracji. W Emiratach w tym czasie lokale dbaja o odpowiedni wystroj i czesto oferuja ramadanowy bufet. Jest nawet mozliwosc zjesc w beduinskim namiocie - polecam taka atrakcje. 
W restauracjach sa dostepne dywaniki oraz miejsce do modlitwy, goscie nie musza sie wiec martwic, ze nie zdaza sie pomodlic na czas, co dla poszczacych jest niedopuszczalne. Post bez modlitwy nie jest wazny. 



Rodzinne wyjscie do restauracji.







W czasie ramadanu nikt by mnie raczej nie namowil na spacer w dzien, ale za to wieczorami to sama przyjemnosc. ;)


Na rodzinnym spacerze.


W drodze na plac zabaw. Najmlodsza w rodzinie tez musi sie wybiegac.


W ramadanie wielu muzulman, mimo poszczenia, chodzi do pracy. Moj maz rowniez. W Emiratach w tym czasie firmy skracaja czas pracy o godzine lub dwie, wiec chociaz takie udogodnienie niektorzy maja. 



Godzina 04:05. Nie śpimy, czekając na wołanie na poranną modlitwę. Modlitwa jest lepsza, niż sen. Jeszcze ostatni łyk wody, zanim wraz z azanem rozpocznie się kolejny dzień postu...


Jak pogodzic obowiazki zawodowe i post? Czy jest to mozliwe? Ano jest, wystarczy dobra organizacja czasu. Maz zazwyczaj po powrocie do domu czyta Koran, nastepnie drzemie. Budze go na iftar, jemy, modlimy sie i okolo godziny 22 kladzie sie spac. Spi do suhur, potem modli sie i zaczyna swoj normalny dzien pracy.





Kolejna niezwykła noc za nami... 🌙🌙🌙🌟🌟🌟