sobota, 17 października 2020

Historia pewnego zadania domowego...

Parę dni temu,  Lara wróciwszy ze szkoły oznajmiła, że jej zadaniem domowym jest wypracowanie na temat pustyni.


Poczytajcie, jak potoczyły się losy owego zadania domowego i dokąd nas ono zaprowadziło.


Katia, kolezanka z klasy, napisala wypracowanie o wielbladzie o imieniu Amir.
Katia, kolezanka z klasy, napisala wyracowanie o wielbladzie o imieniu Amir. Amir w jezyku arabskim znaczy ksiaze.




Stwierdzenie, że na pustyni jest dużo piasku, chyba nie wystarczy, a nasza biblioteka publiczna wciąż pozostaje zamknięta. W domowych zbiorach informacje na tematy pustynne też  okazały się raczej skąpe.

Przeszukałyśmy Internet. Lara czyta, co w powyższym temacie ma do zaoferowania Wikipedia:

"Ar-Rab al-Chali[1], (arab. الربع الخالي, Ar-Rab‛ al-Khālī) – pustynia piaszczysta w południowej części Półwyspu Arabskiego na terytorium południowo-wschodniej Arabii Saudyjskiej oraz częściowo na terytorium Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Jemenu i Omanu."


I tak dalej, i tak dalej.

Z każdym kolejnym przeczytanym zdaniem czuję, jak jej głos staje się coraz bardziej monotonny i znudzony i w tym momencie wiem, że niewiele z tych informacji pozostanie w jej głowie. 

Jednak mama, to taki drugi Pomysłowy Dobromir. Nad głową zapaliła mi się lampka i już wiedziałam, jak ugryziemy ten temat, by już na zawsze pozostał w pamięci Lary. Bo przecież najlepsza nauka jest poprzez zabawę! Gdy dziecko samo coś odkryje, zobaczy, dotknie i poczuje, a pustyni akurat w naszej okolicy jest pod dostatkiem. 



Misie w teczke i w droge!


W ten właśnie sposób, w weekend, zabraliśmy misia w teczkę i pojechaliśmy na wycieczkę. Za cel wybraliśmy Al Ain. Aby się tam dostać, zazwyczaj jeździmy główną autostradą Al Ain Road. Wiedzie ona przez mniejsze miejscowości, zawsze jest gdzie stanąć, by kupić coś do jedzenia lub zatankować, a dozwolona prędkość maksymalna to aż 160km/h. Jest to ruchliwa droga.
Ale my zdecydowaliśmy się na wojaże mniej uczęszczaną Al Taf Road, potocznie zwaną Al Ain Truck Road. Jadąc tą autostradą, można naprawdę pomyśleć, że dojechało się na koniec świata. Jest dreszczyk emocji. Na lewo - pustynia, na prawo - pustynia, a na horyzoncie...pustynia. 🤷‍♀️ 


Pusty kwartal, pustynia Rub al Khali.


Z rzadka inny samochód pojawi się na drodze i zazwyczaj jest to jakaś ciężarówka. Dostrzegłam tylko jedną stację benzynową, nieczynną. Na szczęście, my zadbaliśmy o pełen bak przed wyjazdem, bo kto wyrusza w podróż drogą Al Taf musi się odpowiednio przygotować:

- konieczny jest zapas benzyny

- zapas wody

- i sprawny, godny zaufania samochód.




Przed taka wyprawa koniecznie trzeba zadbac o wikt.



W nocy tym bardziej może być to opustoszała autostrada i w razie potrzeby, może zabraknąć drugiego człowieka do pomocy, więc zasada jest taka, że nie jeździ się nią samemu. Najlepiej wybrać się ekipą co najmniej dwoma samochodami.












Przemierzając Al Taf Road, można poczuć dawnego ducha Emiratów. Nie ma tam eleganckich centrów handlowych i drapaczy chmur, za to co kawałek można dojrzeć rozbite na pustyni namioty beduińskie i pasące się stada wielbłądów (za daleko od drogi, bym mogła uchwycić je wyraźnie na zdjęciu, niestety). Zapach w pobliżu farm wielbłądów jest też odpowiedni do widoków - chyba każdy wie, jak waniają zwierzęce odchody? 😂🙈💩






Na Zachodzie bez zmian...









Kotwice w piasku. Systemy korzeniowe roślin pustynnych wiążą piasek w bardziej stabilne środowisko. Te sieci korzeni nazywane są nebkha. Zwierzęta kopią swoje nory w nebkha, aby nie zostały zdmuchnięte z wiatrem i przesuwającym się piaskiem.



Krajobraz sie zmienial. To caly czas pustynia, jednak w miare zblizania sie do Al ain, widac jak zmienia sie kolorystyka, rodzaj podloza oraz roslinnosc.












Krajobraz w czasie jazdy był zmienny. Na początku drogi, która zaczyna się w Al Sharia, pustynia była szara i skamieniała, lecz im bliżej Al Ain, tym bardziej czerwony wydawał się kolor piasku na wydmach. To właśnie wydmy są najpiękniejsze, szczególnie jeśli piasek na nich zostanie pofalowany przez wiatr. Widok wydm ciągnących się aż po horyzont, zmusza do refleksji filozoficznych; automatycznie pojawia się pytanie - ile maleńkich ziarenek piasku składa się na pustynię? A przecież to, co ujrzeliśmy, to tylko jej mały skrawek, bez bogactwa Arabii Saudyjskiej, Jordanii czy Omanu. Oto, jak marny jest człowiek wobec potęgi natury. 





Wjeżdżających do Al Ain wita zieleń palm i trawników oraz widok na góry, z ich najwyższym szczytem Jebel Hafeet. Pustynia, plus zieleń, plus góry sprawiają, że jest to malowniczo położone miasto. 
Kolejnym etapem naszej wycieczki było ZOO. Oglądanie zwierzaków jednak zaabsorbowało nas mniej tym razem, gdyż naszym głównym celem było Sheikh Zayed Desert Learning Centre. 


O, teraz juz wiem, czemu flamingi sa rozowe. To przez rodzaj jedzenia, jakie spozywaja, a zywia sie w duzej mierze rowniez krewetkami. Uuuu, co za frykasy!



Po ZOO obwiozla nas kolejka.



W edytorze dorobilam Laruni kompanow podrozy kolejka. Wyszla calkiem wesola ekipa.



To właśnie tam możemy się dowiedzieć wszystkiego na temat emirackiej fauny i flory, a także tego, jak żyli Emiratczycy kilka pokoleń wstecz. 


Ahlan wa sahlan, witamy.



Muzeum dzieli się na następujące działy:

- Abu Dhabi's Desert Over Time, gdzie wystawa sięga czasów prehistorycznych i dotyczy głównie zagadnień archeologicznych. Muzeum jest interaktywne i w tej jego części możemy pobawić się w archeologów na komputerowych "wykopaliskach".  To bardzo zainteresowało moją dziewięciolatkę.









- Sheikh Zayed Tribute Hall, gdzie dzięki wystawie zatytułowanej "Following Zayed's Steps" możemy się wiele dowiedzieć na temat życia założyciela Emiratów, począwszy od jego dzieciństwa.


Emiratczycy kochają Zayeda i nazywają go Ojcem Narodu. Poznając jego biografię możemy sami ocenić, jakim był człowiekiem. Ja ujrzałam przywódcę dobrodusznego i ambitnego, wizjonera przyszłości. 



Ciekawe, czy wiecie czyj to portret.


Cytat, który najbardziej mi się spodobał spośród wypowiedzi Szejka Zayeda to:

On land and in the sea, our fore-fathers lived and survived in this environment. They were able to do so because they recognised the need to conserve it, to take from it only what they needed to live, and to preserve it for succeeding generations.


Co, w moim wolnym tłumaczeniu, oznacza:

Na lądzie i morzu, nasi przodkowie żyli i przetrwali w tym środowisku. Udało się to dzięki temu, że dostrzegli oni potrzebę oszczędzania go, wzięcia z niego tylko tyle, co niezbędne do przeżycia i zachowania go dla kolejnych pokoleń.


Z powyższych słów płynie ogromna mądrość. Nie bez przyczyny Szejka Zayeda uznano i nazwano The Wise Man of Arabs, czyli arabskim mędrcem.

- Abu Dhabi's Living World. Dowiedziałam się, że w 1983 roku w ZEA zakazano polowań przy użyciu broni palnej. Uznaje się, że Emiraty są jedynym krajem, który zdołał uchronić oryksa arabskiego przed wyginięciem. Udało się to dzięki zgromadzeniu przedstawicieli tego gatunku z różnych krajów i umieszczeniu ich pod ochroną w prywatnym rezerwacie w Emiratach.
W alaińskim ZOO mieliśmy okazję przyjrzeć się żyjącym tam oryksom. 















Skoczek pustynny.



W miarę upływu najgorętszych miesięcy skoczki pustynne stają się aktywne w nocy, gdy powietrze jest chłodniejsze. Wyposażone w mocne tylne nogi i długi ogon, potrafią skakać na duże odległości w poszukiwaniu smacznych nasion i pędów.



Zaciekawiony lis i przestraszona Lara.



Chyba tylko udawala, ze sie boi...



Tego smoka po prawej to nie chcialabym spotkac...!



- Looking To The Future. Czyli wystawa traktująca o tym, jak to Emiraty krajem przyszłości się stały - nowoczesność, zaawansowana technologia i wizje futurystyczne, które okazały się nie tylko mrzonkami.

- People of the Desert. Tutaj dowiemy się jak mieszkali, czym się zajmowali oraz z czego żyli Emiratczycy dawniej. 













Każdy z nas miał okazję dowiedzieć się czegoś interesującego. Mnie zaciekawiły rodzaje śladów pozostawionych przez różne gatunki zwierząt na pustyni. Obejrzałam je wszystkie bardzo dokładnie przez udostępnioną dla zwiedzających specjalną lupę i teraz już wiem, jakie ślady powinny wzbudzić mój niepokój, jeśli je gdzieś przypadkiem ujrzę i zaalarmować, że w pobliżu może się znajdować jakiś znienawidzony przeze mnie GAD! 🦎🐍 Brrrr!🤢

El mohem, najważniejsze, że miło spędziliśmy czas, a przy okazji jest z tego jakiś pożytek, w postaci nowo zdobytej wiedzy. Lara z zapałem wykonała swoją pracę domową i nie, nie! Już nie twierdzi, że temat pustyni jest nudny.
1:0 dla mnie! 🙋‍♀️

Po wycieczce mąż zapytał, czy udało mi się zrobić takie zdjęcia, o jakie mi chodziło. Wiedział, że zależało mi na ciekawych ujęciach. 
Moje oczekiwania: zapuszczam się w głąb pustyni, daję sobie czas, by znaleźć idealne miejsce na sesję fotograficzną, robię zdjęcia nieśpiesznie, uchwycam odpowiednie światło i momenty. Na ujęciach marzy mi się rozwiana przez pustynny wiatr chusta, ślady stóp na wydmach i koniecznie zachód słońca. 
Rzeczywistość? Fotki robione w biegu, na szybko łapane chwile. Bo przecież nie chcę, by rodzina na wycieczce poświęciła cały swój czas na czekanie, aż ziszczę swoje artystyczne wizje. I tak cierpliwie znoszą moje latanie z aparatem otwartym w telefonie i dziwne prośby, typu: "Zatrzymaj się tu i teraz!", bo akurat mi mignął wielbłąd przez okno... Po paru minutach znowu: "Możemy na chwilę stanąć?". Do tego oczywiście oczy kota ze "Szreka".
Mówię więc mężowi, że następnym razem muszę się sama wybrać na pustynię i przedstawiam mu sytuację.
Ale on nie słyszy już nic ponad to, że BĘDĘ SAMA NA PUSTYNI. On w wyobrazni juz mnie tam widzi.
I kwituje: "Wyciągnę ci akumulator z samochodu."

Ach. Zniewolona ja.
(Ach, jak mi dobrze z tym.) 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz