czwartek, 7 stycznia 2016

W odpowiedzi na wstrząsające doniesienia medialne z Niemiec

W ostatnich dniach media na całym świecie obiegły wiadomości dotyczące zdarzeń w Republice Federalnej Niemiec. Dotyczą one aktów masowego, zbiorowego chuligaństwa oraz innych niebezpiecznych zachowań kryminalnych, które – zgodnie z relacjami ujawnionymi niedawno przez niektóre niemieckie dzienniki – miały miejsce w Kolonii, Stuttgarcie, Monachium, Singen i Hamburgu. Zarówno te zdumiewające i przerażające incydenty, jak też wynikłe z nich skutki nie mogą pozostawać bez odpowiedzi.

 



Dynamika zdarzeń wszędzie była bardzo podobna. Zarówno z pierwszych doniesień medialnych, jak również późniejszych komentarzy i analiz oraz niektórych zeznań świadków o niepotwierdzonej wiarygodności, jasno wynika, iż przez wszystkie te miasta, w noc sylwestrową, przeszły masowe zgromadzenia liczące do tysiąca. osób (w niektórych relacjach nawet dwa tysiące). Ich uczestnicy mieli maszerować przez centra oraz najważniejsze ośrodki rozrywkowe, gdzie większość mieszkańców świętowała nadejście nowego roku oraz masowo dokonywać przestępstw na tle rabunkowym i seksualnym, jak też dopuszczać się aktów chuligaństwa i wandalizmu. Niemiecka policja do dziś nie jest w stanie ustalić sprawców zajść, do komisariatów zgłaszają się cały czas ofiary, najczęściej kobiety. Do tej pory jedno zgłoszenie dotyczy gwałtu, pozostałe – kradzieży oraz molestowania lub prób molestowania seksualnego oraz napaści fizycznej i uszkodzenia ciała wskutek pobicia.
Z analizy dostępnych w tej chwili informacji wynika, iż przez duże niemieckie miasta przeszły, przez nikogo nie niepokojone, gigantyczne rozbójnicze grupy złożone z mężczyzn, których – jak powszechnie jest to powtarzane – “karnacja wskazuje na pochodzenie północnoafrykańskie”. Z tego właśnie względu zdarzenia te posłużyły jako asumpt do wszczęcia kolejnej rasistowskiej nagonki na wyznawców islamu oraz uchodźców z Bliskiego Wschodu. Stało się to także przyczynkiem do uwiarygodnienia postaw, ugrupowań i przekazu politycznego o charakterze faszystowskim. Bez wątpienia jest to najbardziej niebezpieczny skutek socjalno-kulturowy i polityczny tych wydarzeń.
Taki stan rzeczy wymaga natychmiastowej reakcji ze strony wszystkich przyzwoitych ludzi, którym bliskie są elementarne ogólnohumanistyczne wartości, którzy sprzeciwiają się sztucznie nakręcanej konfrontacji ras, religii i cywilizacji. Nie możemy dopuścić do utrwalenia atmosfery i dyskursu nie tyle już dopuszczającego, co wręcz nawołującego do pogromów i fizycznej rozprawy białych europejczyków (domyślnie – chrześcijan) z resztą mieszkańców Starego Kontynentu.
W związku z powyższym stwierdzamy, co następuje.

  1. Wszelkie rozważania dotyczące pochodzenia osób, które wzięły udział w kryminalnych pochodach, oparte na spostrzeżeniach dotyczących karnacji uważamy za idiotyczne i z gruntu fałszywe. Nie jest bowiem możliwa żadna precyzyjna obserwacja cery poand tysiąca awanturujących się mężczyzn w nocy, która dałaby minimalną choćby przesłankę do tego, by stwierdzić, że dana grupa składała się li tylko z przedstawicieli etnosów zamieszkujących Afrykę Północną. Podobną cerę mają wszak Turcy, Hiszpanie, Maltańczycy czy obywatele Afganistanu.
  2. Nawet jeżeli prawdą jest, iż tłumy te składały się z mężczyzn pochodzących z Afryki Północnej, jednoznacznie podważa to tezę o masowym udziale w tych wydarzeniach uchodźców przybyłych do RFN niedawno z Syrii i innych krajów Bliskiego Wschodu. Zgodnie ze statystykami przedstawionymi przez niemieckie władze federalne, blisko połowa z nich to kobiety i dzieci, a główne ośrodki ich rozlokowania nie pokrywają się z mapą przebiegu kryminalnych zamieszek.
  3. Fakt braku jakichkolwiek powiązań pomiędzy uczestnikami kryminalnych przemarszów a uchodźcami potwierdza również Wolfgang Albers, komendant główny policji z Kolonii, gdzie incydenty przybrałby najbardziej masowy i poważny charakter.
  4. Fundamentalne wątpliwości co do faktycznego przebiegu wydarzeń wzbudza też nieprawdopodobna wręcz masowość oraz synchroniczne wystąpienie w kilku dużych ośrodkach miejskich jednocześnie.
  5. Sceptycyzmem napawa kompletna, niespotykana w historii tej formacji, nieporadność niemieckiej policji. Znana ze swojej skuteczności, zarówno w pacyfikowaniu zdarzeń kryminalnych, jak też tłumieniu masowych wystąpień (zarówno pokojowych, jak i o gwałtownym charakterze), niemiecka policja nie uczyniła niczego, aby faktycznie zapobiec tym wydarzeniom. Nie zrobiła nic zarówno na etapie formowania się kolumn, jak i późniejszego przemarszu i kilkugodzinnych ekscesów. Mało tego, pomimo tysięcy kamer monitoringu, ponad setki zgłoszeń i zebrania licznych świadectw, po tygodniu od tych wydarzeń nie jest w stanie wskazać żadnych sprawców, nie mówiąc już o organizatorach lub inspiratorach noworocznych zajść.
  6. Bardzo poważne obiekcje budzą też sprzeczne komunikaty policji. W niemieckich mediach głównego nurtu pojawiły się informacje o słabej skuteczności spowodowanej brakiem obecności policji w miejscach, w których doszło do ekscesów, co wydaje się pozbawione wiarygodności — chodzi przecież o centra dużych miast. Z drugiej jednak strony, okazuje się, iż pierwotne informacje w tej sprawie były fałszywe. I tak, w okolicach głównego dworca kolejowego w Kolonii, gdzie, jak początkowo twierdzono, przebywała tylko jedna (sic!) policjantka po cywilnemu, było jednak aż 140 nieumundurowanych funkcjonariuszy, którzy z niewyjaśnionych dotychczas powodów nie podjęli skutecznej interwencji. Pojawiały się także medialne raporty, z których wynikało, iż policja w Kolonii nie odnotowała żadnych przypadków, które można faktycznie uznać za nadzwyczajne, jeśli porównać je z intensywnością występowania podobnych incydentów w noc sylwestrową w innych latach. Jednocześnie wielu świadków zgłaszało mediom zadziwiający brak obecności policji. Jeszcze inni twierdzili, że nie było mowy o żadnych zorganizowanych przemarszach, lecz o jednorazowych zgromadzeniach kilkuset lub ponad tysiąca osób, które rozeszły w się kilkudziesięcioosobowe gangi i atakowały w zgoła niespontaniczny sposób różne ważne ośrodki gastronomiczne i rozrywkowe.
  7. Niezależnie od pochodzenia, płci, wyznania, orientacji seksualnej, przynależności etnicznej i wszelkich innych przyrodzonych człowiekowi właściwości, sprawcy przestępstw kryminalnych przeciwko integralności cielesnej, autonomii seksualnej i mieniu powinni zostać wykryci, zatrzymani, poddani procedurom wyjaśniającym i uczciwym procesom sądowym – zgodnie z obowiązującym prawem.
Wydarzenia, do których dojść miało w minioną noc sylwestrową w niektórych miastach Republiki Federalnej Niemiec, wydają się nieprawdopodobnym wręcz wyjątkiem, zarówno jeśli chodzi o skalę, jak i reakcję służb odpowiedzialnych za tzw. porządek publiczny. W obecnych okolicznościach liczyć można jedynie na wykrycie przynajmniej kilku sprawców oraz podanie do wiadomości jakichkolwiek informacji, które pozwolą poznać prawdziwy przebieg wydarzeń i przydadzą reakcji władz, na każdym poziomie, choćby minimum wiarygodności.
W innym wypadku nie pozostanie do dyspozycji żadna inna interpretacja, jak tylko uznanie szokujących doniesień albo za niebywały medialny humbug, albo za sztucznie wytworzony pretekst do realizacji scenariusza francuskiego – wprowadzenia stanu wyjątkowego i masowego ograniczania praw i swobód obywatelskich, legitymizowanego „dbałością o bezpieczeństwo publiczne”.


Artykul pochodzi ze strony
www.strajk.eu

niedziela, 3 stycznia 2016

Zgubil sie czlowiek

Urodzilam sie na poczatku lat 80. Wpierw wzrastalam w przekonaniu, ze wrogiem Polaka jest Niemiec. Za krzywdy wyrzadzone w przeszlosci...
Jednak co roku latem, do domkow letniskowych za moim miastem, zjezdzali sie niemieccy emeryci. Mieli super samochody, kolorowe ubrania i niemieckie slodycze. :P Razem z innymi dziecmi lubilam na nich patrzec, wyrozniali sie oni w tamtejszej, nieco szarej rzeczywistosci. I czestowali nas tymi slodyczami - Haribo, gumami rozpuszczalnymi Mamba i czekoladami Nussbeisser. W Polsce jeszcze nie bylo takich towarow. Emeryci usmiechali sie do nas i byli zyczliwi. Wtedy zrozumialam, ze nie taki Niemiec zly, jak go maluja.



fot. www.bdsklep.pl

Potem nastal okres, ze zza wschodniej granicy przyjezdzali nasi sasiedzi na handel. Rosjanie, Ukraincy, Bialorusini itd. Mowilo sie na nich wszystkich "Ruski". To byl chyba poczatek lat 90. Szlo sie wiec na rynek do Ruskich kupic to i owo. Przescieradla, papierosy, drewniane jajka wielkanocne, rosyjska chalwe. Ruski to byla gorsza kategoria, oni kolorowi jak Niemcy nie byli, ale za to pozyteczni, tanio mozna bylo sobie cos kupic...

"Jarmark Europa" w Warszawie. fot. www.bestylepics.net


Z czasem Ruskow juz nie bylo tak widac, ale za to dojechali Bulgarzy (tamtejsi Romowie), Rumuni (takze Romowie) oraz Ormianie. Wszyscy o sniadej karnacji, wiec malo kto ich rozroznial-wszystkich do kupy okreslano mianem "Rumunow", co oczywiscie mialo wydzwiek pejoratywny. Cokolwiek zlego zrobili w Polsce "Rumuni", szlo na konto Bogu ducha winnych prawdziwych Rumunow, ktorzy zyli sobie daleko, w swoim kraju. :) Tak wiec z czasem nie lubilismy juz calej Rumunii. :P



Ormianie w Polsce.  fot. www.dominikapodczaska.com


W miedzyczasie do naszego kraju nad Wisla przyjezdzali w roznych celach tez i inni obcokrajowcy. Najgorzej, jesli byli z Afryki lub mieli czarna skore. My nie lubic czarna skora!
Za to lubimy Wietnamczykow. Taaak, Wietnamczycy sa w deche. Siedza cicho, pracuja jak mroweczki, nie wychylaja sie zbytnio, prawie nie oddychaja wrecz. Ludzie - cienie, niemalze niewidoczni.

Wspolczesnie bardzo nie lubimy "ciapatych". Ciapaci czyli "muslimy". Arab jest ciapaty, Pakistanczyk jest ciapaty, a czasem nawet nam sie myli i wyznawcow hinduizmu tez nazywamy ciapatymi. Zreszta Arab chrzescijanin tez jest ciapaty, bo ciezko go odroznic od Araba - muslima. Tylko Turcy nie sa ciapaci, bo na nich mowimy inaczej, "Turasy".
Tylko...gdzie w tym wszystkim jest CZLOWIEK?




Egipskie zareczyny

W czasach sztucznych rzes, paznokci i biustow, gdzie niektore kobiety chca imponowac mezczyznom, pijac piwo z gwinta, ze spodni wystaja im stringi, a ich slownictwo to - coz - nie poezja..., poznalam Aye, dziewczyne z innego jakby swiata...
Jest ona kuzynka mojego meza. 

Przyjaznimy sie, ale Aya chyba nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo ja podziwiam i ile moglam sie dzieki niej nauczyc. Mimo, ze to ja jestem dla niej jak starsza siostra...

Z nia i z jej mama moglabym godzinami zawijac mahshi koromb, egipskie golabki wielkosci palca. :) Z nimi ta czynnosc mnie nie meczy, a wrecz urasta do rangi przyjemnego babskiego spotkania - przy garach. :D

Gdy opowiadalam jej, jak bardzo niebezpieczna byla nasza wyprawa po Omanie, ze wzgledu na jazde samochodem po szczytach gor, ona spytala calkiem serio - po co tam pojechalas? :D Jest taka naiwna, w pozytywnym sensie - nie ma duzego doswiadczenia zyciowego, jej caly swiat to islam, rodzina i uniwersytet - studiuje prawo. :)

Ayi nigdy nie dotknal zaden mezczyzna, doslownie, gdyz nie podaje ona im nawet reki na powitanie. Mam wrazenie, ze gdyby jakis na nia chociazby spojrzal, splonelaby ze wstydu. Czy rowniez dostrzegacie, jakie to jest piekne? 

Pewnego dnia do jej rodzicow zglosil sie pewien mlody czlowiek, prosic o jej reke.
Skad ja znal?
Tutaj zaczyna sie robic ciekawie. ;)
Otoz wypatrzyl ja w tlumie. Aby upewnic sie, ze pochodzi ona z dobrego domu i ma nieskazitelna reputacje, sledzil ja potem tygodniami, czego ona nie byla swiadoma. Nie mogl nawiazac z nia znajomosci, ani spytac jej bezposrednio, czy za niego wyjdzie, zgodnie z panujacymi w swiecie arabskim obyczajami, stad wizyta u ojca najpierw - aby ten jako pierwszy wyrazil zgode. 





Ojciec sie zgodzil, Aya tez. Wielka radosc w calej rodzinie.
Zaczeto przygotowania do zareczyn. 

Radosc wielka, ale krotka. :/ Po jakims czasie zareczyny zostaly zerwane. Nie pytalam dlaczego, wiem ze odpowiedz to "mafeesh naseeb", czyli nie bylo im to wspolne zycie jednak pisane...